Mazideł do ust mam całkiem sporo. Były one mniej lub bardziej trafionym zakupem. Dziś chciałam Wam napisać o dwóch masełkach w słoiczkach. Sama nie jestem wielką zwolenniczką takiej formy kosmetyków do ust. Jednak skusiły mnie swoimi wersjami zapachowymi :P Używam ich tylko w domu. Mazianie się nimi w ciągu dnia nie jest higieniczne to raz, a dwa nie jest też praktyczne. Starczy już mojej paplaniny :P Przejdę już do meritum sprawy, czyli dwóch przyjemniaczków.
Na pierwszy ogień idzie Krem uniwersalny Tender Care – czarna porzeczka od Orimflame.
Miałam już kiedyś jego klasyczną wersję jak i waniliową. Spisywały się rewelacyjnie, a ta no cóż… Niby to samo, a jednak niezupełnie. Pierwsza sprawa to zapach, który spowodował zakup tego masełka. Wiele osób się nim zachwyca, niestety dla mnie jest on nieco mdły i sztuczny. Przypomina mi trochę jakieś cukierki czy żelki. Samo działanie pozostawia również wiele do życzenia. Masełko nie nawilża ust w sposób jaki bym chciała. Robi to w stopniu średni i nieco wygładza usta- tyle. Staram się pomału je wykończyć. Nie zrażam się do tego można powiedzieć kultowego kosmetyku od Orimflame. Po prostu nie sięgnę już na pewno po tę wersję zapachową ;)
Ogólna ocena: 3/5
Drugi to smakowity kokos I Love Coconut & Cream Lip Balm.
Zdecydowałam się na niego podczas pobytu w UK. Zarówno zapach jak i cena ( 0,99 F) skutecznie kusiły by wypróbować ten kosmetyk. I nie żałuję! :D Masełko pachnie obłędnie, kokos w czystej postaci :P Do tego bardzo spodobała mi się sama konsystencja tego mazidełka. Jest ona stosunkowo gęsta jak na kosmetyk do ust. Jednak pod wpływem ciepłoty palca staję się bardziej śliska i nie ma problemu z aplikacją. Nawilżenie jest na całkiem dobrym poziomie. Może nie jest to jakiś szał, ale nadrabia innymi walorami :D Będę z przyjemnością używać do samego denka :)
Ogólna ocena: 4+/5
Jaki macie stosunek do tego typu kosmetyków? Lubicie czy raczej to nie Wasza bajka?
Tym razem w głośnikach The 1975, Chocolate ;)
Pozdrawiam, A.
Mazidełek do ust to ja mam całkiem niezłą kolekcję ;)
OdpowiedzUsuńPiąteczka! :)
UsuńMam ten słoiczek z Oriflame tylko że wersję wiśniową - pachnie super, gorzej z działaniem i mam jeszcze błyszczyk w słoiczku, Też używam tylko w domu. Nie przepadam za taką formą mazideł do ust.
OdpowiedzUsuńNo niestety poza domem nie wyobrażam sobie ich używać ;)
UsuńNie miałam żadnego z zaproponowanych przez ciebie masełek, lecz mazideł do ust posiadam niezłą kolekcje , walają się po całym mieszkaniu i w każdej torebce muszę je ogarnąć w jeno miejsce
OdpowiedzUsuńOjj znam to doskonale ;)
UsuńJa bardzo lubię masełko do ust z Nivea i używam go jako uniwersalnego :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na http://treepsy.blogspot.com/2014/03/wiosenne-rozdanie.html jeśli macie ochotę ;)
Ja jeszcze jakoś nigdy nie zdecydowałam się na ich masełka ;)
UsuńLubię masełka do ust. Aktualnie mam truskawkowe z The Body Shop. To z Oriflame miałam klasyczne. Było OK. Do tej pory mam ten pojemniczek po nim - jest prześliczny! :)
OdpowiedzUsuńTe z TBS na pewno pięknie pachnie :) Tak słoiczek jest uroczy ;)
UsuńNie przepadam za słoiczkowymi mazidłami do ust, wolę sztyft.
OdpowiedzUsuńMam tak samo ;]
UsuńMasełko z Oriflame mam w wersji kakaowej i jest ok, choć tyłka, jak to mówią, nie urywa. Hmm, kokos... Nic więcej nie musisz mówić :)
OdpowiedzUsuńA no rozumiem ;) Widzę, że tez fanka kokosowego zapachu ;)
UsuńTen kokosek również by mnie skusił :)
OdpowiedzUsuńNie lubię takiej aplikacji, ale w domu da się przeżyć. ;)
OdpowiedzUsuńzwykle wybieram balsamy do ust w sztyfcie ale taki kokosowy to chętnie bym przygarnęła :D
OdpowiedzUsuń